piątek, 22 marca 2019

1


Sandra
Szkoła im. Bryana Adamsa w Dallas. Tam spędzam swoje dnie, snując się niczym cień po korytarzach. Z kubkiem kawy z automatu, zmierzam właśnie na ostatnie już dzisiaj zajęcia. Wpatrzona w swoje buty i parę ulatującą z kubka, nie widzę co dzieje się obok. A dzieje się dużo...
Franklin z trzeciej klasy popycha jakiegoś pierwszaka. Chyba chcę zmoczyć jego głowę w umywalce z wodą, jakie stoją na korytarzach choć mało kto z nich korzysta... Franklin jest potężny, opalony, silny i zwraca na siebie uwagę większości plastikowych lasek. Co one w nim widzą?
O zielone szafki opiera się właśnie grupka takich, ale to kilka metrów dalej, nie widzą jak bardzo uprzejme dla innych jest ich bożyszcze. Kawał chama z tego człowieka,jak można tak traktować innych?
Gdy docieram pod salę, kucam opierając plecy o ścianę. Większość osób z mojej grupy zajęła już swoje miejsca.Zostało wiele wolnych krzeseł, ale ja jak zawsze zajmę to na końcu, po prawej stronie,tuż przy drzwiach. By wyjść jako pierwsza.
Poprawiam włosy, strzepując je z ramienia. Kawa jest zbyt gorąca aby ją pić. Odstawiam kubek na podłogę i czekam... W ciągu minuty zadzwoni dzwonek.
Dzwoni. Ale wcześniej, o jakieś trzy sekundy. Szybko chwytam kubek,zapominając jak napój jest gorący i w ciągu chwili zajmuje swoje miejsce. Przewieszam torbę z logiem Guns And Roses przez oparcie krzesła i kładę podniszczony podręcznik na stolik. Rozglądam się,obserwując ludzi na przodzie sali. 
Kujon Mark, zaczytany w zadaniu domowym. Clarissa, blondynka która chciałaby być na pokazie mody a nie na lekcji. Jessica, gapiąca się w telefon. Kilkoro innych.
A na końcu ja. Sandra... siedząca i niezauważalna niczym niewidzialne widmo. 
Corie
Wysiadłam z czarnego Suva. Chevroleta mojego taty. Po tym jak zmienił potężny samochód na sportowe coupe, ja przejęłam to cacko, choć oficjalnie mi go nie "dał". Po prostu,zaczęłam nim jeździć.
Lampy błyszczały oświetlone słońcem. Refleksy odbijały się na moi spodniach, gdy opierałam się o maskę, czekając na mamę pod jej firmą. Znaczy pod sklepem Rtv Fry's Electronics. Należy do rodziców, odkąd dziadek zmarł. Sklep założył pradziadek John, handlował elektroniką od 1895 roku. Chciałabym wiedzieć, co w tamtych czasach znaczyło słowo "elektronika".
Przez duży parking, tuż przede mną przejechała czerwona Impala, a ja przez swoje czarne okulary, zobaczyłam za nią kobietę na wysokich obcasach, w eleganckiej marynarce i idealnie uprasowanej spódnicy do kolan. Danielle Fry, która urodziła mnie siedemnaście lat temu.
Gdy podeszłą, górowała nade mną bo była dość wysoka, a jeszcze te szpilki... Pachniała perfumami od Marca Jacobsa, a jej cera była ładna, policzki jedynie skrywała niewielka ilość pudru.
- Gotowa?Pewnie się denerwowałaś cały dzień, znając ciebie - Uśmiechnęła się i weszła na siedzenie pasażera.
- Żebyś wiedziała - odpowiedziałam, gdy już odpalałam silnik. Chevrolet wydał z siebie dźwięk, po czym ruszyłam. Z radia popłynęła cicha muzyka pop, a ja kierowałam się na Proton Road.
Było tam studio fotograficzne. Wynajęty fotograf, któremu trzeba sporo zapłacić by wogóle chwycił za aparat. Moja mama pracująca na Macbooku, nie wiem co miała do zrobienia. Często pracuje w domu, bądź w kawiarni... albo gdziekolwiek, kiedykolwiek musi.
I ja, w dobrze dobranym czarnym bikini, czekając na pierwsze uderzenie flesza. 

Cześć. Opowiadanie  będzie zawierało wątki o lesbijkach, mówie na wstępie - Jeśli nie chcesz czytać takich rzeczy, opowiadanie nie jest dla ciebie. Zapraszam do lektury, kolejny rozdział już niedługo. 
Zapraszam do wpłacania donate, na grupę na facebook i Insta. Będę wdzięczny za każdą złotówkę, jest to dla mnie ogromne wsparcie i dowód ze chcecie dalej czytać moje opowiadania. Zapraszam też na insta i grupę na Facebook. Do zobaczenia, następny rozdział niebawem :)
Dziekuje z góry za każdą złotówkę. Mozna płacić sms, payu, przelew...

Dziękuje :)

https://tipanddonation.com/edi6stringer-7998  
Grupa FB - Stringersi Ediego
Insta - edipazdzio




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz