Sandra
Szkoła im. Bryana Adamsa
w Dallas. Tam spędzam swoje dnie, snując się niczym cień po
korytarzach. Z kubkiem kawy z automatu, zmierzam właśnie na ostatnie już
dzisiaj zajęcia. Wpatrzona w swoje buty i parę ulatującą z kubka, nie
widzę co dzieje się obok. A dzieje się dużo...
Franklin z trzeciej
klasy popycha jakiegoś pierwszaka. Chyba chcę zmoczyć jego głowę w
umywalce z wodą, jakie stoją na korytarzach choć mało kto z nich
korzysta... Franklin jest potężny, opalony, silny i zwraca na siebie
uwagę większości plastikowych lasek. Co one w nim widzą?
O zielone szafki opiera
się właśnie grupka takich, ale to kilka metrów dalej, nie widzą jak
bardzo uprzejme dla innych jest ich bożyszcze. Kawał chama z tego
człowieka,jak można tak traktować innych?
Gdy docieram pod salę,
kucam opierając plecy o ścianę. Większość osób z mojej grupy zajęła już
swoje miejsca.Zostało wiele wolnych krzeseł, ale ja jak zawsze zajmę to
na końcu, po prawej stronie,tuż przy drzwiach. By wyjść jako pierwsza.
Poprawiam włosy,
strzepując je z ramienia. Kawa jest zbyt gorąca aby ją pić. Odstawiam
kubek na podłogę i czekam... W ciągu minuty zadzwoni dzwonek.
Dzwoni. Ale wcześniej, o
jakieś trzy sekundy. Szybko chwytam kubek,zapominając jak napój jest
gorący i w ciągu chwili zajmuje swoje miejsce. Przewieszam torbę z
logiem Guns And Roses przez oparcie krzesła i kładę podniszczony
podręcznik na stolik. Rozglądam się,obserwując ludzi na przodzie sali.
Kujon Mark, zaczytany w
zadaniu domowym. Clarissa, blondynka która chciałaby być na pokazie mody
a nie na lekcji. Jessica, gapiąca się w telefon. Kilkoro innych.
A na końcu ja. Sandra... siedząca i niezauważalna niczym niewidzialne widmo.
Corie
Wysiadłam z czarnego
Suva. Chevroleta mojego taty. Po tym jak zmienił potężny samochód na
sportowe coupe, ja przejęłam to cacko, choć oficjalnie mi go nie "dał".
Po prostu,zaczęłam nim jeździć.
Lampy błyszczały
oświetlone słońcem. Refleksy odbijały się na moi spodniach, gdy
opierałam się o maskę, czekając na mamę pod jej firmą. Znaczy pod
sklepem Rtv Fry's Electronics. Należy do rodziców, odkąd dziadek zmarł.
Sklep założył pradziadek John, handlował elektroniką od 1895 roku.
Chciałabym wiedzieć, co w tamtych czasach znaczyło słowo "elektronika".
Przez duży parking, tuż
przede mną przejechała czerwona Impala, a ja przez swoje czarne okulary,
zobaczyłam za nią kobietę na wysokich obcasach, w eleganckiej marynarce
i idealnie uprasowanej spódnicy do kolan. Danielle Fry, która urodziła
mnie siedemnaście lat temu.
Gdy podeszłą, górowała
nade mną bo była dość wysoka, a jeszcze te szpilki... Pachniała
perfumami od Marca Jacobsa, a jej cera była ładna, policzki jedynie
skrywała niewielka ilość pudru.
- Gotowa?Pewnie się denerwowałaś cały dzień, znając ciebie - Uśmiechnęła się i weszła na siedzenie pasażera.
- Żebyś wiedziała -
odpowiedziałam, gdy już odpalałam silnik. Chevrolet wydał z siebie
dźwięk, po czym ruszyłam. Z radia popłynęła cicha muzyka pop, a ja
kierowałam się na Proton Road.
Było tam studio
fotograficzne. Wynajęty fotograf, któremu trzeba sporo zapłacić by
wogóle chwycił za aparat. Moja mama pracująca na Macbooku, nie wiem co
miała do zrobienia. Często pracuje w domu, bądź w kawiarni... albo
gdziekolwiek, kiedykolwiek musi.
I ja, w dobrze dobranym czarnym bikini, czekając na pierwsze uderzenie flesza.
Cześć. Opowiadanie
będzie zawierało wątki o lesbijkach, mówie na wstępie - Jeśli nie chcesz
czytać takich rzeczy, opowiadanie nie jest dla ciebie. Zapraszam do
lektury, kolejny rozdział już niedługo.
Zapraszam do
wpłacania donate, na grupę na facebook i Insta. Będę wdzięczny za każdą
złotówkę, jest to dla mnie ogromne wsparcie i dowód ze chcecie dalej
czytać moje opowiadania. Zapraszam też na insta i grupę na Facebook. Do
zobaczenia, następny rozdział niebawem :)
Dziekuje z góry za każdą złotówkę. Mozna płacić sms, payu, przelew...
Dziękuje :)
Dziękuje :)
https://tipanddonation.com/edi6stringer-7998
Grupa FB - Stringersi Ediego
Insta - edipazdzio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz